Wybrane aktualności
Projekt: Miłosierdzie
Dlaczego boimy się miłości?
Jak jeść w najlepszych restauracjach i nie zbankrutować?
Szymon i Marianna
Nasza historia rozpoczęła się około stycznia 2011 roku. Ja byłem już weteranem Przeznaczeni.pl. :) Marianna swoje konto miała dopiero od kilku miesięcy. Zaczepiłem ją, bo zauważyłem, że połączyć mogą nas wspólne pasje. Wiedziałem z doświadczenia, że przedłużające się wzajemne pisanie maili nie ma sensu, bardzo szybko zaproponowałem więc spotkanie. Niestety pierwsze nie wypaliło. Dziś się z tego śmiejemy, bo oboje nie pamiętamy dlaczego. Odezwałem się do Marianny ponownie na początku czerwca. Tym razem wszystko poszło jak po maśle. :)
Pochodzimy z różnych światów. Ja wychowałem się w małej mazurskiej wioseczce. Do Trójmiasta przyjechałem w 2002 roku. Marianna pochodzi spod Poznania. W Trójmieście zamieszkała 8 lat później. Zdajemy sobie sprawę, jak niesamowitym zbiegiem okoliczności jest to, że nasze losy połączyły się właśnie tu, na „obczyźnie”.
Pierwsze spotkanie to 4 czerwca 2011roku. Wybraliśmy się razem na Wyspę Sobieszewską. Jest to niesamowite, urokliwe i ciche miejsce. Długa piaszczysta plaża i nieskażona przyroda urzekły nas. Spędziliśmy tu cały dzień ciągle gadając :) Mieliśmy obolałe stopy od chodzenia boso po szyszkach oraz bąble od komarów, ale motylki w żołądku uniemożliwiały odczuwanie dyskomfortu. To był strzał w dziesiątkę :)
Na drugie spotkanie przygotowałem niespodziankę. Dzień przed, udałem się do Gdyni Orłowa by ukryć na szczycie tamtejszego klifu, w poszyciu leśnym, mały stolik, obrus, kieliszki i butelkę wina. W dniu spotkania, gdy zbliżaliśmy się do najwyższego miejsca urwiska poprosiłem moją, obecną już żonę, by zamknęła oczy. Chwyciłem ją za delikatną dłoń i zaprowadziłem do miejsca przeznaczenia. Poprosiłem o chwilę cierpliwości. Gdy po dwóch minutach otworzyła swoje niebieskie oczy, stał przed nami stolik z kieliszkami i winem a tuż za nim rozpościerał się piękny widok na pełno małych, z naszego punktu widzenia, stateczków. Było super, chociaż później zmoczył nas deszcz! :)
16 czerwca (pamiętam to jak dziś) spotkaliśmy się w Parku Oliwskim w Gdańsku. Po całym dniu razem to właśnie tu postanowiliśmy, że będziemy parą. Dokładnie pół roku później podczas uroczej kolacji zaręczyliśmy się.
Na dzień ślubu czekaliśmy półtora roku. Pobraliśmy się w ważnym dla naszych serc kościele Księży Pallotynów w Gdańsku Wrzeszczu. Świątynia była pięknie wystrojona a oprawa muzyczna pana organisty i jego żony poruszyła wszystkich zebranych wewnątrz.
W kwietniu 2014 roku urodziła nam się niebieskooka Krysia. Dzisiaj kolejny bobas jest już w drodze. Codziennie dziękujemy Bogu, że złączył nasze ścieżki życiowe. Większe szczęście niż nasze małżeństwo nie mogło nas spotkać.
Gdy przyjechałam do Trójmiasta i się troszkę zadomowiłam postanowiłam zapisać się na Przeznaczeni.pl. Jedne spotkania pozwoliły na zawarcie miłych znajomości, a inne bardziej raniły. Zaczęły się różne problemy i wszystko bardzo ciężko mnie doświadczało. Ale przyszła wiosna, a z nią nowe nadzieje, choć zupełnie niezwiązane z „przeznaczonym”. Jakoś wszystko zaczęło się zmieniać i układać. Postanowiłam też już nie zaprzątać sobie głowy „przeznaczonymi”. Pamiętam jak dziś, że wracałam tramwajem do domu po nocnym dyżurze i sobie myślałam, że jak cudownie mam w życiu; że w zasadzie to dobrze, że jestem sama i mogę sobie tak żyć. To był cudowny dzień moich imienin. I wtedy zadzwonił ON. „ Jeleń”, który miał się ze mną spotkać w styczniu, a potem zamilkł...
Próbowałam go zniechęcić do tego spotkania, bo trochę nie miałam na nie ochoty. Opowiadałam, jakie to ciężkie trudy nas czekają, że będą moi znajomi, że będziemy chodzili przez cały dzień, ale Szymon nie dawał za wygraną. Znajomi nagle się rozpłynęli- musieli robić prania, sprzątania i inne mniej ciekawe rzeczy i na dworcu pojawił się tylko ON. Spędziliśmy jeden z piękniejszych dni w naszym życiu i gdzieś pod skórą czułam, że to nie będzie ostatni taki dzień, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Jak więc cudowne było następne spotkanie, choć jego pociąg spóźnił się chyba z pół godziny. Ale wino, klif, deszcz, który uwielbiam. Chyba każda dziewczyna w takich okolicznościach oczekiwałaby pytania czy będziemy razem, ale Szymon zadał tylko pytanie o czym myślę. Wracałam do domu lekko rozczarowana, myślałam, że skoro, w tak pięknych okolicznościach przyrody, nic się nie wydarzyło, to pewnie nie chciał mnie urazić, ale że nie ma ochoty na więcej.
Za parę dni znów się spotkaliśmy na szlaku po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, ale poza tym, że odpadł mi guzik od spodni przez całą drogę nic się nie wydarzyło. Już mieliśmy się żegnać i iść na dworzec, gdy przysiedliśmy na ławeczce w Parku Oliwskim i… postanowiliśmy być razem. I biły wtedy dzwony kościelne
Trafiłam na wspaniałego chłopaka- mężczyznę. Delikatnego, ale stanowczego. Wiedzącego, co chce w życiu osiągnąć. Człowieka naprawdę z wartościami, jakich na świecie mało. Cierpliwego i wyrozumiałego, choć nie pobłażliwego. Takiego mężczyznę, który ma wszelkie zadatki na to, żeby być wspaniałym mężem i ojcem.
I choć nie była to najłatwiejsza decyzja w życiu, to 16 grudnia 2011 zgodziłam się, że zostanę jego żoną. A półtora roku później faktycznie nią zostałam. Pokonaliśmy wiele trudności, aby być razem, ale to wszystko, co miało nas od siebie oddzielić, tylko bardziej cementowało nasz związek. Dziś jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. A Pan Bóg pobłogosławił nam cudowną córeczką i drugie dziecko, na które czekamy i o którym nic jeszcze nie wiemy poza tym tylko, że będziemy je bardzo mocno kochać.
A obrus, którym mój mąż udekorował stolik na klifie jest w naszych zbiorach i towarzyszy nam w święta Bożego Narodzenia. Bo jak to mężczyzna, nie zauważył, że na tym obrusie, na osiołku jedzie sobie Święta Rodzina…