Wybrane aktualności
Projekt: Miłosierdzie
Dlaczego boimy się miłości?
Jak jeść w najlepszych restauracjach i nie zbankrutować?
Ja, on, my i terapeuta.
Dlaczego boimy się udać do terapeuty, nawet w imię ratowania naszego związku? Co nami kieruje?
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad wpływem stereotypów na Wasz związek? Czy jesteście w stanie wskazać choćby jedną osobę w waszej rodzinie, która uważa, że problemy między małżonkami należy rozstrzygać we własnym gronie, byle jak najściślejszym?
Pewnie takich osób w waszym otoczeniu znalazłoby się więcej, a może Ty też do takich osób należysz, należałeś/łaś?
Takie mity zostały nam naturalnie przekazane przez naszych bliskich, którzy powielali schematy wyniesione ze swoich domów. Rodzina niechętnie dopuszczała kogoś trzeciego, jakiegoś arbitra do „drzwi” swojego domu i niechętnie podejmowała trudne tematy. W nasze życie weszliśmy z poczuciem wszechwiedzy, nierzadko uznając nasz światopogląd i wzorce wyniesione z domu (także te myślowe) jako jedyne słuszne i obowiązujące na każdym polu.
Ten mechanizm przeniesienia wzorców, w tym przypadku w szczególności tych myślowych nierzadko staje się jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów, ukrytą pod bardzo rozległym terminem „niezgodności charakterów”.
Konfrontacja z kimkolwiek, kto mógłby podważyć nasz punkt widzenia świata, ról w związku, sposobu traktowania innych, etc. jest z natury bardzo trudna i może być bolesna. Stąd wiele małżeństw, par rozpada się, bo przestają ze sobą rozmawiać, konfrontować swoje mapy rzeczywistości, wymieniać poglądy. Zamiast tego starają się wtłoczyć na kanwę nowej płaszczyzny, jaką jest ich związek stare reguły, nawyki, z którymi wyszli ze swoich domów rodzinnych. Wiele z tych reguł „gry” może być budujących, rozwijających, ale wiele z nich może okazać się przestarzała, czy nawet krzywdząca dla partnera/ki.
Spotkałam wiele kobiet, które prosiły o poradę dla swojego partnera, z troski i chęci pomocy. Pytałam, dlaczego partner sam nie zapyta, nie poprosi, nie pójdzie do psychologa, terapeuty, coacha?
Wszystkie odpowiadały mi: „Pani Ewelino, „ten mój” nigdy nie pójdzie się do nikogo „spowiadać”, wstydzi się chyba, wie Pani…taka męska duma.”
Męska duma, czy nasze kobiece tłumaczenie lenistwa światopoglądowego i lęku przed konfrontacją swoich mężczyzn?
W świadomości męskiej pójście na psychoterapię często oznacza przejaw słabości. Oznacza też, coś czego my kobiety, jak mówią panowie „nigdy nie zrozumiemy”, a mianowicie złamanie etosu odważnego, silnego wojownika, który z każdym problemem i wyzwaniem radzi sobie sam, w imię hasła :„chłopaki nie płaczą”!
Dla mężczyzny, ale i często też dla kobiety położenie się na kozetce u psychoterapeuty, czyli otwarcie się na konfrontacje naszego obrazu rzeczywistości i narażenie go na krytykę ze strony kogoś kogo nie znamy jest czymś nienaturalnym. Ba! A w dodatku za to często bolesne grzebanie w naszym życiu trzeba jeszcze zapłacić- co decyduje o odrzucaniu próśb partnera/ki o podjęciu terapii indywidualnej, czy wspólnej. Nie o pieniądze jednak tu chodzi. Ona lub on tego nie zrobią, często nawet w imię ratowania ich małżeństwa, czy związku nie dla tego, ze nie mają pieniędzy, ale dlatego, że się boją. Obydwoje nie mają tej odwagi lub nie ma jej jedno z nich, to, które przedkłada często nieświadomie komfort i bezpieczeństwo trwania w znanej dla siebie rzeczywistości schematów i światopoglądu nad możliwość zmiany swojego życia i ich wspólnego życia na lepsze, zaktualizowane do uwarunkowań nowego organizmu, jakim jest związek.
Cytując za M. Scott Peck’eim: „Poddanie się psychoterapii jest najwyższą formą otwartości na zmiany światopoglądu”.
Zatem skończmy z powielaniem z pokolenia na pokolenie obłudy kwitowanej hasłem:” Nasza rodzina nigdy nie korzystała z pomocy psychologa, psychiatry. Nie mamy takich problemów, których nie rozwiążemy sami. Jesteśmy wszyscy zdrowi”. Do specjalisty przychodzimy przecież często po to, by obiektywnie spojrzeć na to, co się w naszym życiu. Każda osoba, para, rodzina, która traci grunt pod nogami, odczuwa ból związany z bezsilnością poradzenia sobie w jakiejś sytuacji może dać sobie szansę i spróbować wpuścić do swojego życia, choć na krótką chwilę „tego trzeciego”- terapeuty. Pozwólmy sobie czasem przyznać się do tego, że nie mamy racji, że może przydałby się ktoś kompetentny kto spojrzałby na nas i naszą sytuację z zewnątrz.
Często powtarzam, że ludzie dzielą się na tych, którzy chcą być szczęśliwi i na tych którzy chcą mieć rację.
Bądźcie szczęśliwi!!! Otwórzcie się na siebie i na innych. Z duszenia się wyłącznie we własnym świecie przekonań bez poddawaniu go jakiejkolwiek konfrontacji, nie rozwijamy się i nie udoskonalamy tego, czego jesteśmy częścią.
Jeśli czujesz, że ten artykuł w dużej mierze dotyczy Ciebie lub Twojej relacji, zapisz się do mojego newslettera, by dowiedzieć się więcej:
http://artefolio.wix.com/ewelinajasik
Ewelina Jasik